Ostatnie dni zszargały mi nieco nerwy, najpierw noc w której wszyscy czuwali i uszczelniali wały, w dzień niepewność czy syn zdąży wrócić ze szkoły przed wylaniem rzeki, strach czy skarpa na której mieszkamy nie osypie się razem z domem, lub czy szalejąca wichura nie zawali któregoś z drzew na dach, brak prądu potęgował uczucie grozy. I kiedy myślałam, że najgorsze już za nami, rzeka zaczęła opadać woda przyszła z drugiej strony.
Mam tylko nadzieję że kurce liliputce która siedzi od dwóch tygodni za obórką na jajach udało się je uchronić przez zalaniem i wychłodzeniem.
Wzbierający potok |
I gdyby nie kilka ostatnich dni był taki piękny maj ...