sobota, 17 maja 2014

Woda

Niestety stało się to najgorsze. Pływamy, o ile w domu jeszcze spokojnie tylko w piwniczce woda, o tyle kozy od dwóch dni nie mają się gdzie podziać. Przeczuwałam to, już w czwartek wszystko wskazywało na to że ziemia nie przyjmie tyle wody ile przewidywały prognozy i nie myliłam się. Wczoraj  o 6 rano kozy stały już po wymiona w wodzie. Toczę nierówną walką, kopię rowy, próbuję odprowadzić wodę, na razie z marnym skutkiem. Dopóki nie przestanie padać, nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Błotnista bryja pokryła wszystko, zapadam się w niej prawie  po kolana. Nie pozostaje mi nic innego jak szukać domu tymczasowego dla mojego stadka ponieważ wygląda na to, że dosuszenie obórki i doprowadzenie jej do jako takiego stanu potrwa wiele dni. Święty w pracy, więc jestem sama na polu walki.
Ostatnie dni zszargały mi nieco nerwy, najpierw noc w której wszyscy czuwali i uszczelniali wały, w dzień niepewność czy syn zdąży wrócić ze szkoły przed wylaniem rzeki, strach czy skarpa na której mieszkamy nie osypie się razem z domem, lub czy szalejąca wichura nie zawali któregoś z drzew na dach, brak prądu potęgował uczucie grozy. I kiedy myślałam, że najgorsze już za nami, rzeka zaczęła opadać woda przyszła z drugiej strony.
Mam tylko nadzieję że kurce liliputce która siedzi od dwóch tygodni za obórką na jajach udało się je uchronić przez zalaniem i wychłodzeniem.

Wzbierający potok







I gdyby nie kilka ostatnich dni był taki piękny maj ...





































17 komentarzy:

  1. O matko ale Wam się zwaliło. Trzymajcie sie jakoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam się Agato a raczej przeszłam nad tym do porządku dziennego bo nic innego nie pozostało.

      Usuń
  2. Magda mam nadzieje, ze uda Ci sie znalezc dom dla kozek. Gdybysmy mieli gdzie to juz bysmy jakos pomogli przechowac. Taka bezsilnosc jest oslabiajaca. Ale wierze ze dasz rade jak zawsze.
    Pozdrowienia i mam nadzieje, ze woda szybko opadnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Marlenko, zawsze tak jest że osoby na którą pomoc moglibyśmy liczyć mieszkają za daleko :(
      Ściskam

      Usuń
  3. Straszne! Biedne kozy! Co za maj szalony!Mam nadzieje, że dzisiaj ciut lepiej u Ciebie Madziu...?
    Pozdrawiam Cie ciepło i trzymam kciuki, by woda opadła a przede wszystkim by sie te deszcze juz uspokoiły!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo maj szalony jak i cała wiosna u mnie, od dawna jest mokro i chłodno, natura widać odbija sobie łagodną bezśnieżną zimę.

      Usuń
  4. Udało Ci się znaleźć jakąś przyjazną "przechowalnię" dla kóz? To pewnie góra dwa trzy dni i woda opadnie. Wyobrażam sobie jak się czujesz sama wobec tych wszystkich straszności, które się dzieją ...
    Nie każdy dałby sobie radę.
    Ściskam Cię mocno dzielna dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu na razie nie znalazłam nikogo, kozy stoją na łące przywiązane na krótkich linkach pod zadaszoną wiatą. Czekam aż przestanie padać bo moje zabiegi osuszenia obórki spełzły na niczym ponieważ nadal pada.

      Usuń
  5. PS .Pies śliczny! Piec również!
    Sery wyglądają na potężne. Ponad kilogram?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pumcia ma 4 może 5 miesięcy, jest szalona jednym słowem można to ująć :) A serki mają ok 700-800 gram.
      Ściskam

      Usuń
  6. Oj Magda rozumiem Cię doskonale. U mnie podtopiona piwnica, obórka obkopana głębokimi rowami i wszystko w wodzie ...
    Mam nadzieje, że więcej deszczu w maju nie będzie.
    Jutro do Ciebie zadzwonię, to poblajdamy:*
    buziaki , dzielna kobieto :***

    OdpowiedzUsuń
  7. O do licha, mam nadzieję, że już woda opada? U nas deszcz właśnie przestał padać i wychodzi słońce, też liczę na to, że zacznie wysychać. Jesteś bardzo dzielną kobietą ;-)
    A to małe czarne cudo?! Słodka, przesłodka... niech Ci sprawi wiele radości ;-)) Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję szczerze, tym bardziej, że jesteś w tym trudnym momencie zdana na siebie. Gdybym mieszkała bliżej to chętnie wzięłabym kozy. Ale dzieli nas jakieś 350 km.
    Wiem co to powódź - w 97 ewakuowałam się z zalanego domu z dwoma psami przez dach, a do tego kompletnie zalało mi moją firmę. Na szczęście wtedy nie miałam kóz.
    Teraz podtapiają mi tylko ogród wody gruntowe...ale to nic przy tym co u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Współczuję Wam.Ale słońce już pewnie świeci i optymizm zaraz wróci.
    Zawsze można się pocieszyć, że mogło być gorzej.
    Pozdrawiam i życzę, żeby wszystko szybko wyschło.

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślałam, że na górce jesteś bezpieczna. Piękny masz dom,ogród, piec, sery wspaniałe. Tylko żeby wyschło jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymam kciuki i czekam na dobre wiadomości!

    OdpowiedzUsuń