sobota, 18 października 2014

Październik

Liście mienią się już kolorami najbardziej nasyconej o tej porze roku jesieni, coraz chłodniejsze powiewy wiatru i mocno rześkie poranne powietrze. Krople deszczu miarowo stukające o szyby, mgły już prawie codzienne  unoszące się nad pagórkami. Zapach jesieni ... trzask polan w piecach i przyjemne ciepło unoszące się po kątach. Przetwory równo poukładane w podziemnej kuchennej piwniczce i bulgoczące świeże dopiero co nastawione wino z Antonówki. Podobno dwa lata temu udało się wybornie robione przez świętego. Wierzę na słowo ponieważ sama wina nie piję. Mam nadzieję, że i moje nie będzie ustępowało tamtemu.

Trzy miesiące minęły odkąd muszę być znowu dzielna i mocno samodzielna, ale czy jestem ? 

No cóż takie sobie rozważania. 
Na górce dni jak zwykle wyznaczają moje zwierzaki. Karmienie, dojenie i doglądnie trzódki. Nadal mam marzenia o powiększeniu koziej rodziny i plany które snuję krzątając się wokół domu. Czasami przytłaczają mnie myśli, że drepczemy w miejscu. Z drugiej jednak strony tak wiele udało się zrobić i zdobyć ogromny bagaż nowych doświadczeń. Junior mi tutaj wydoroślał i właśnie uzmysłowiłam sobie, że przemieszkał już w górach większość swojego młodego życia. W domu w którym urodził się i dorastał jego tata a wybudował dziadek, którego niestety nie miał możliwości poznania. Dopiero teraz po prawie sześciu latach mieszkania tutaj czuję, że zapuszczamy powoli korzenie. 
Czasami dopada mnie zniechęcenie, ale czy gdzieś w innym miejscu byłabym szczęśliwsza ... chyba nie. Zazdroszczę trochę świętemu, że ma okazję zobaczyć "kawałek świata", "poszerza horyzonty" a ja ze swojego okna widzę tylko las i niebo :). Z drugiej jednak strony on twierdzi, że gdyby tylko miał taką możliwość, nie ruszyłby się naszej górki. Ot i takie dylematy.

Ale puki co czeka mnie inicjacja zbijania drobiu, okazało się, że ze wszystkich pozostałych przy życiu tegorocznych piskląt wyrosły okazałe koguty. Trzeba się będzie z tym zmierzyć.











Sama nie wiem kiedy i jak to się stało. Z Misia wyrósł już całkiem duży pies. Kanapowiec który nigdy nie szczeka, wierny i oddany mój cień Rufi, Rufkiem, Rufem, albo brudasem zwany ;)