sobota, 15 lutego 2014

Zmierzamy ku wiośnie

A miało być w miarę regularnie. Niestety w pisaniu bloga miewam "zawieszki" i chyba już tak zostanie, zawsze jednak wracam, żeby zrobić małe podsumowanie upływających dni.
Skończyłam zatem kiedy to rozkoszowałam się po wyjeździe Młodego na  ferie. No właśnie, miałam się rozkoszować, opychać nie zdrowym  jedzeniem, nie gotować, odpoczywać i nic nie robić. Okazało się, że mimochodem zrobiłam generalne porządki w chałupie, powyrzucałam sterty ciuchów, które zalegały w szafach, wypucowałam okna i wykonałam jeszcze milion innych rzeczy zupełnie przypadkowo. Po czterech dniach ciszy zaczęłam marzyć, aby dziecko wróciło już do domu ponieważ samotność i chemiczne jedzenie dla leniwych mi nie służy. Dodatkowo od pół roku miewam lęki bardziej lub mniej wyimaginowane które przybierają na sile w samotności. Tak więc dziecko wróciło, w poniedziałek kończą się ferie i zmierzamy sobie ku wiośnie. Bilans zimowy jest taki, że ani razu nie miałam potrzeby skrobać okien w samochodzie, łopata w ruchu była jakieś dwa, w porywach do trzech razy, no i żeby już tak zostało. Pod tarasem wyłonił się pierwszy fioletowy krokus i gdyby jeszcze słońce częściej przygrzewało, to byłoby całkiem znośnie.
Córeczka Fifi bryka jak szalona i w poniedziałek skończy dwa tygodnie. Pora więc przedstawić panienkę, ponieważ zdjęcie które pokazałam w ostatnim wpisie było zrobione zaraz po urodzeniu. Teraz jestem już dużą dziewczynką.




No i nie jestem już sama, ponieważ ciocia Hania w środę urodziła dwie kózki. Dzisiaj pierwszy raz razem brykałyśmy. Ja jestem starsza więc jestem dużo szybsza i zwinniejsza niż te dwie małe. Gonimy się, skaczemy i jest bardzo wesoło. Nie wiem tylko czemu nasze mamy ciągle nas nawołują i biją się między sobą.








Zarzuciłam Was kozimi zdjęciami, mam nadzieję, że nie zanudziłam, ale zupełnie nie wiedziałam które wybrać. Hania mnie zaskoczyła ponieważ według moich zapisków Jadzia powinna pierwsza urodzić. Na marginesie wczoraj minęło jej już 150 dni ciąży, tak więc stan gotowości trwa. W tym roku dużo bardziej spokojnie czekam na narodziny maluchów. Odpuściłam też nocne bieganie do obórki ponieważ jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby któraś z moich dziewczyn urodziła w nocy. Zazwyczaj rodzą w godzinach przedpołudniowych, co sygnalizują innym niż zwykle zachowaniem. Tak więc na razie bilansik, to trzy małe pchełki. Zastanawiam się co zrobię z kózkami. Do tej pory miałam plany sprzedać wszystkie tegoroczne maluszki. Mam zamówione w tym roku dwie kózki do powiększenia mojego stadka, które zresztą jeszcze się nie urodziły. Teraz jednak zaczynam mieć wątpliwości. Dwie moje kozy są bardzo mleczne i jest szansa, że być może ich córki wyrosną na dobre kozy. No, ale jest Dzidziol który u nas zostaje jeszcze w tym roku, a on nie będzie jesienią zwracał uwagi na niuanse. Mam jeszcze czas na zastanowienie się jak to wszystko rozwiązać. Na razie cieszę się brykającymi kózkami i czekam na wykot Lusi i Jadzi.

Muszę się jeszcze pochwalić, ponieważ pierwszy raz wygrałam coś w blogowym światku. Kilku dni temu dostałam miłego maila od Joasi z bloga http://zwidokiemnaobelisk.blogspot.com . Początkowo zupełnie nie wiedziałam o co chodzi ponieważ zapomniałam, że przeglądając kiedyś wieczorową porą blogi skleciłam krótki wierszyk. Szczęście się do mnie uśmiechnęło i otrzymałam wyróżnienie. Listonosz przyniósł mi pachnące mydełko i śliczny naszyjnik. Bardzo dziękuję.

Wrócę jeszcze do wpisu TOO. Próbowałam rozmawiać z córką na temat tego tatuażu i dociec dlaczego taka tematyka. Niestety otrzymałam pokrętną odpowiedź. Natomiast odniosłam wrażenie, nie wiem być może mylne, że dziecko już żałuje tego co zrobiło. Niestety młodzi ludzie tak jak my kiedyś muszą popełnić w życiu wiele błędów i uczyć się na nich. Tłumaczenie, perswazja nie na wiele się zdaje ponieważ młody człowiek zawsze wie lepiej. Potem tylko najczęściej po czasie słyszymy, mamo miałaś rację. Przynajmniej u nas to tak działa. Dlatego córka z biegiem lat coraz częściej prosi mnie radę, niestety szkoda, że w przypadku tego tatuażu znowu zachowała się jak mała rozkapryszona dziewczynka.

Pozdrawiam Was serdecznie moi mili czytelnicy i do napisania.




5 komentarzy:

  1. Madziu kochana gratuluje kolejnych szczęśliwych wykotów:) Kózki są zjawiskowe !!
    Maila skrobnę zaraz :)
    buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne kózki, ja mam narazie jednego koziołka ale cieszę się że w końcu z nami jest
    Pozdrawiam MAgda

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożeeeee jak ja uwielbiam mały kózki!!! Gdybym już TAM była to bym stała się Twoją kozią klientką. A tak to musimy obie jeszcze zaczekać... :) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. O, jejku, Kozuniu, dopiero dziś znalazłam w spamie na poczcie adres Twego nowego bloga, a już myślałam, że może zapomniałaś o mnie; zaraz nadrabiam zaległości; dzięki i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. jest u ciebie wesolo a moze chcesz sprzedac koze z mlekiem

    OdpowiedzUsuń