środa, 23 lipca 2014

Lipiec

Od kilku dni korciło mnie żeby zrobic wpis na blogu. Tyle w ostatnim czasie się wydarzyło dobrych i niezbyt przyjemnych rzeczy. Były chwile załamania i małych radości.
Jak wiadomo sezon letni to dla mnie czas wzmożonej aktywności, goście, kozy, sery, ogródek, kury i wszystkie inne drobiazgi na które składa się życie.
Kurce liliputce udało się wysiedziec 11 ślicznych piskląt. Chowały się świetnie, a mała kurka była dobrą matką. Była, ponieważ kilka dni temu zabrał ją lis, jak również kilka kurczaków. Druga kura która też postanowiła zostac mamą wysiedziała 3 pisklęta, dwa z nich padły ofiarą rudzielca i podzieliły los kilku najlepszych niosek. Tak więc kurze stadko jak co roku ucierpiało. Ucierpiał również ogródek. Wczoraj pod moją nieobecnośc kozy sforsowały bramkę do warzywniaka, zeżarły większośc warzyw, najbardziej szkoda mi fasoli tycznej ponieważ zapowiadała się bardzo obiecująco. No cóż, straty muszą byc, a kozy od dzisiaj pod nadzorem, dałam im w ostatnim czasie zbyt dużo swobody.


Tośka wyrosła


Lato w pełni. Przekwitają już róże.


I powojniki





Od miesiąca mieszka z nami "mały miś" który pilnie potrzebował domu. Uwierzcie mi, że nie planowałam drugiego psa, a nawet byłam mocno przeciwna, no ale miś sam znalazł mnie i pewnie było to naszym przeznaczeniem. Podejmując decyzję o zabraniu malucha  nie miałam pojęcia, że urodził się dokładnie w tym samym dniu kiedy odeszła Skaza. Nie mam więc już na dzień dzisiejszy wątpliwości, że miś musiał z nami zamieszkac. Czasami nie trzeba się zbyt mocno zastanawiac.
Misiowi nadałam imię Rufi, mały za kilka dni skończy 4 miesiące. Pierwszy tydzień Rufiego u nas nie wyglądał obiecująco. Puma jako temperamentny wszędobylski pies rozpuszczony do granic mocno pokazywała małemu kto tu rządzi. Na szczęście z biegiem dni zaczęła odpuszczac i wygląda na to, że w pełni zaakceptowała małego. Całe dnie rozrabiają siejąc zniszczenie i bałagan w domu i wszędzie gdzie się znajdują. Mogę godzinami obserwowac ich gonitwy i zabawy. Dwa psy o całkowicie odmiennych charakterach. Miś spokojny i posłuszny oraz szalona Pumcia która nie przepuści żadnej okazji żeby narozrabiac.

Czasami też śpimy. Kąpiemy się gdzie popadnie, w rzece, w strumieniu, w kałuży, w zródełku na łące. Uwielbiamy kąpiele.

 Zdarza nam się czasami spac razem w koszyku.

Oddzielnie też, szczególnie po gorącym wyczerpującym dniu


Walka o poduszkę jest codziennością :)

Jak pisałam wyżej życie składa się z dobrych i tych gorszych chwil. Tak więc i u mnie zawirowania ogromne od euforii poprzez załamania i chwile zwątpienia. I właśnie taka chwila nastąpiła mniej więcej w momencie kiedy laweta zabrała Forda staruszka nie pozostawiając mi złudzeń. Od tej pory nie jestem mobilna i jeszcze jakiś czas to potrwa. Zatem wyrabiam sobie kondycję jeżdżąc po zakupy na rowerze z plecakiem na plecach. Plus jest taki, że faktycznie jakby mniej się mnie zrobiło, ale i czas jaki poświęcam na te wyprawy sprawia, że często jestem mocno zniechęcona. Wiem, że wiele osób obywa się bez samochodu, ale dla mnie to prawdziwy "koniec świata" i sytuacja mało komfortowa. Oszczędzę Wam szczegółów mojej pierwszej podróży busem z miasteczka i jak się to skończyło ;).



Z dobrych rzeczy muszę się jeszcze pochwalic, mistrz budowlany w postaci mojego taty tworzy ganek. Aktualnie trwa przerwa, ale od sierpnia znowu ruszamy do boju.

A Święty? Święty w dalekim świecie, zobaczymy się byc może kiedy pierwsze śniegi pojawią się na górce. Niestety ja potrzebuję byc mobilna, a w naszym kraju jak się żyje wszyscy wiemy ... więc ...

Pozdrawiam miłych czytelników i do napisania ...

Ganek w budowie


















 


22 komentarze:

  1. Jaki piękny ganek ( że o cudnych zwierzakach nie wspomnę)

    OdpowiedzUsuń
  2. Puste miejsce po futrzastym przyjacielu szybko zostało zastąpione innymi futrzakami, bo jak mówią, przyroda nie lubi pustki; a nie może być mowy o pustce w przypadku ludzi, którzy kochają zwierzęta, zawsze znajdzie się jakieś potrzebujące serca stworzenie, a ile radości wnoszą do domu, a ile błota i trawy, prawda?; żal mi kwoczki, i kurczaczków, pewnie przestanę lubić lisy, tyle szkód wyrządzają, sprytne rudasy zawsze znajdą drogę do domowego stadka; będzie piękny ganek, zabudowany, pełen kwiatów, świetne miejsce do posiedzenia i odpoczynku; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario faktycznie ta pustka jakoś tak szybko sama się zapełniła. Chociaż w sercu na zawsze pozostaje wspomnienie, czas oczywiście leczy rany, ale w każdą sobotę o godzinie trzynastej siadam sobie na kamieniu i uronię łzę lub dwie. Nie jest to już ta rozpacz która towarzyszyła mi na początku, ale żal ogromny pozostaje i wyrzuty, że mogłam coś zrobic lepiej.
      Razem ze mną pod jabłonkę wspinają się dwa psy które cichutko leżą pod moimi nogami. Mam wrażenie że czują ... ale może tylko mi się wydaje.
      Co do lisa i kurek.szkoda mi liliputki, miałam ją dwa lub trzy lata, to była najbardziej kontaktowa kura jaką miałam do tej pory. Przykro mi bardzo że się tak skończyło i żal małej pstrokatej. Cóż jednak zrobic, pewnie lisica ma do wykarmienia młode.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Miło poczytać i pooglądać sielskie obrazki. Może nowy psiuńcio okaże się dobrym straszakiem dla lisów i opiekunem domowego inwentarza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze nowy psiak nie będzie dobrym obrońcą. To Golden Ratriver, śpioch i przytulanka. Natomiast nasz schroniskowa panienka zaganianie kóz ma we krwi i myślę że lisa też pogoni, tylko na razie ma mnóstwo innych spraw na głowie ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Sporo się u Ciebie dzieje. Do braku samochodu trudno przywyknąć. Ja 11 lat już nie mam i nadal się z tym nie pogodziłam i narzekam. Psiury fajne, a ganek będzie cudowny. Szkoda tylko kurek i zdemolowanego ogródka...Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatko nie dałabym rady 11 lat bez auta, do zimy bezwarunkowo muszę miec napęd na 4 :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Takie powstawanie ganków potrafi postawić na nogi. Gdy siedzi się pod dachem w czasie deszczu, wdychając zapach świeżego drewna, mieszający się z zapachem kawy .... to jutro wydaje się możliwe. Nawet jeśli bardzo się tęskni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo skąd Ty to wszystko wiesz ? :) z całego tekstu wyłapałaś.
      A kawka na tarasie to faktycznie jeden z najprzyjemniejszych chwil w ciągu dnia, szczególnie ta pierwsza wczesnym rankiem
      Ściskam

      Usuń
  6. Magdo ..kurcze szkoda kurki i piskląt ...zwłaszcza że nie każda kura ma ten kwoczy instynkt, u mnie te liliputki po kilku dniach schodziły z jajek, które się potem wychłodziły i inkubator już też nie pomógł.
    Ganek się już pięknie prezentuje, dasz potem jakieś fotki :) jak skończycie,Rufi śliczny ..popatrz jaki to los ....
    Uściski ślę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ilonko taki los, były nawet głosy o reinkarnacji i tym podobne o ile ktoś wierzy. Może coś w tym jest.
    A moja liliputka była najlepszą kurką jaką do tej pory miałam.
    Ganek o ile się skończy jasne że pokarzę
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzy dni jestem bez samochodu i wymiękam, bo od nas tez wszędzie pioruńsko daleko. Teraz czeka mnie " małe bankructwo", bo mechanikowi muszę zapłacić... Miś jest uroczy po prostu i z Pumą stanowią świetny duet. Może we dwójkę będzie im łatwiej rudego złoczyńcę odstraszać. Bo kur szkoda. Ja dlatego drobiu nie mam, bo moje berny to by się najwyżej z lisem zaprzyjaźnić chciały.
    Pozdrawiam serdecznie
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu Twój się naprawi i pojedzie, a na mojego się zarabia dopiero, no ale poczekam. Na razie ciepło, do rowerka przywykłam :)
      A psy to jeszcze dzieciaki więc lis czuje się bezkarny.
      Uściski przesyłam

      Usuń
  9. Piesiole masz fantastyczne.Dobrze,że przygarnęłaś Rufiego .Moim zdaniem tak już miało być.Kurki i piskląt strasznie szkoda.U mnie lis gąskami się posilił więc teraz ciągle je mam na oku.Zielononóżki jak na razie wszystkie bezpieczne i mam nadzieję ,że rudzielec poszedł sobie gdzie indziej szukać jedzonka.
    Taki piękny ganek to marzy mi się od dawna.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż na lisa nie ma rady. Na razie od kilku dni spokój, ale pewnie nie odpuści.
      A z budowania zobaczymy co wyjdzie ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  10. Magdo, dobrze że coś napisałaś. Tak sobie myślałam, co ona robi, że tak cicho u niej na blogu...
    Pies się znalazł, to może i samochód się znajdzie o czasie. Pozdrawiam Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga dziękuję za pamięc. Pewnie że auto się znajdzie, zaklinaj żeby tylko przed zimą :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Wiele razy przekonałam się, jak to jest z zarzekaniem się, że żadnego zwierzaka więcej. Nawet ostatnio.
    A kraj nieznośny do życia? - trzeba go zmienić tak, by był nam przyjazny. W końcu to NASZ kraj.
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu niestety jako pojedyncza jednostka chyba niewiele możemy zrobic żeby w naszym kraju można było godnie życ. No ale może się mylę i są ludzie którzy nie marudzą i chwalą sobie, mnie bynajmniej jest ciężko dlatego nie było wyjścia.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. Chciałabym bardzo mieć kurki, ale zwlekam z tym właśnie ze względu na lisicę, która krąży wokół i zagląda na podwórko. Nie wiem czy udałoby mi się odpowiednio zabezpieczyć kurnik.
    Psy prześliczne i widać, ze tworzą zgraną kompanię. Na stratę ukochanego psa to zawsze najlepsze lekarstwo - dają tyle nowej radości !
    Dobrze mieć Tatę...mój zmarł 30 maja.
    Pozdrowienia z lasu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andziu bardzo mi przykro z powodu śmierci taty. To straszne kiedy odchodzą osoby które są nam najbliższe w życiu. Trzymaj się i mam nadzieję, że chociaż troszeczkę smutek odchodzi. Ukochane osoby na zawsze zostają w naszych sercach, żal i pustka pozostaje ale z czasem nie wydaje się już taka straszna.
      Ściskam mocno

      Usuń